Żadnego fast-food’u

Żadnego fast-food’u

Hamburgery, cheeseburgery czy frytki w Japonii są tym, czym dla nas sushi – novum. Chociaż cieszą się popularnością w niektórych kręgach, tradycyjna kuchnia wygrywa w wyścigu ze światowymi trendami fast-foodowymi. Dlatego będąc w Japonii, musimy uzbroić się w świadomość, że Wieśmak, Cheeseburgery, Big Mac, frytki i duża cola zostały w domu. Zamiast tego warto przemóc się i spróbować interesujących i nierzadko wyjątkowych potraw serwowanych przez tamtejszych mistrzów gastronomii. Na szczęście mieszkańcy tamtego regionu wiedzą, że są turystyczną atrakcją. Dlatego wychodzą naprzeciw na przykład osobom, które ich języka nie znają. Dostępne są tzw. obrazkowe menu, czyli – widzimy, co zamawiamy i co tam znajdziemy. Wystarczy wtedy wskazać palcem kelnerowi czy pracownikowi wybrane zdjęcie, a oni przyniosą potrawę. W Japonii również istnieje coś na wzór naszych budek z hot-dogami. Nie jest to jednak fast-food w pełnym tego słowa znaczeniu, choćby dlatego, że jedzenie otrzymujemy w miseczce. Ich zalety to zdecydowanie dostępność (okolice skupisk ruchu jak stacje metra czy przystanki autobusowe czy specjalnie wydzielone obszary, na których są jedynie takie budki) i cena. Niespełna trzysta jenów to równowartość naszych dziesięciu złotych. A dostajemy za to całkiem sporo (kluseczki, mięso, różne sosy do wyboru).